Więc. To mnie ogarnęło. Jednak zmieniło się. To nie to samo uczucie. To nie taka sama pustka i tylko pustka. Pośrodku niej istnieje ucisk. Czasem, gdy nasili się bardziej niż zwykle jest on niemalże duszący.Tak cholernie boli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przebudziłem się. Z tego co pamiętam, zasnąłem przed ósmą, tuż po podłączeniu baterii laptopa do kontaktu, który znalazłem za łóżkiem.
Nie miałem jak sprawdzić, czy słońce już zaszło, a nie chciałem wychodzić z pokoju, więc znowu został mi tylko komputer. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zauważyłem coś na stole. Oprócz laptopa leżało tam coś jeszcze. Butelka i kartka.
Wstałem i wziąłem butelkę do ręki. Była napełniona pod samą zakrętkę ciemną cieczą. Na kartce wydrukowane zostały słowa :
"Pierwsza i ostatnia darmowa noc z żywieniem w "S'il le faut" została wykorzystana. Jeśli chcesz zostać u nas na dłużej, musisz wpłacić pieniądze za pobyt u recepcjonistki. Wszelkie informacje dostępne także u niej."
Nie dość, że dziwne słownictwo i stylistyka, to jeszcze "żywienie". Skąd mogli wiedzieć czym dokładnie jestem? Czym karmi się moja rasa? Kto i ile o mnie wie? Do ilu osób rozeszła się wiadomość o moim pobycie tutaj?
Zacząłem się denerwować. Sam wiedziałem o sobie tak mało, a wyglądało na to, że niektórzy, których nawet nie znam mieli o mnie wiele informacji.
Okręciłem butelkę dokoła obserwując dokładnie, czy nie zostało na niej nic napisane.
Na spodzie, małymi literami czyjaś niepewna ręka umieściła napis "krew 0Rh+".
Świetnie, krew uniwersalnego dawcy. Czyli może nie wiedzieli o mnie aż tyle, ile się martwiłem.
Postanowiłem zachować ją na później, gdy naprawdę będzie mi potrzebna.
Jeszcze nie potrzebowałem jej aż tak bardzo, choć czułem się o wiele słabiej niż pierwszego dnia po przebudzeniu i zaczynałem odczuwać delikatne ssanie głodu.
O czternastej siedem wyłączyłem laptop, po czym schowałem go z ładowarką do torby. Butelka z krwią ledwo co się zmieściła, aż zacząłem się zastanawiać, czy nie wyjąć wina. Uregulowałem pasek w sportowej torbie i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Wziąłem walizkę w dłoń, przekręciłem klucz w zamku po czym go z niego wyjąłem i otworzyłem drzwi pokoju.
Moment. Jak wniesiono do pokoju butelkę z informacją, skoro cały czas miałem zamknięte drzwi a klucz znajdował się w drzwiach?
Zastanawiałem się jak wiele istot, o których w życiu bym nawet nie pomyślał może istnieć.
Zszedłem na dół i wszedłem do niepozornego holu. Świece w świecznikach były zgaszone, a drzwi, z których ostatnio wyłoniła się kobieta zamknięte.
Delikatnie je uchyliłem. Pośrodku małego pomieszczenia stało zniszczone przez czas biurko, za którym siedziała "recepcjonistka". Jej wzrok znów był inny. Tym razem nieobecny, skierowany na mnie w taki sposób, jakby przebijał mnie na wylot i wypatrywał czegoś za moimi plecami. Podszedłem ostrożnie bliżej biurka, na którym położyłem klucz, tuż obok dłoni kobiety. Wolałem nie odwracać się do niej plecami i tyłem wyszedłem z pomieszczenia.
Zamknąłem za sobą drzwi i ruszyłem w stronę wyjścia z budynku.
Dziś słońce miało zajść dopiero o siedemnastej dwadzieścia siedem.
Gdy opuściłem "S'il le faut" było jeszcze całkowicie widno.
~~~~~~~~~~~~
Znów niezbyt długo. Muszę przestać pisać z ludźmi podczas tworzenia notek, lolz. ; ;
Dobranoc.
~Yukio
Nieźle oby tak dalej
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńDrogi Yukio. Nazywam się Kage.
Odwiedziłeś mojego bloga, za co dziękuje, i poprosiłeś o rade.
A więc ci jej udzielę. Po pierwsze, powinieneś poinformować czytelnika(z czym ma do czynienia, bo nie wszyscy są na tyle bystrzy by się domyślić), a nie pozostawiać go z domysłami. Po drugie, zakładając że to jest powieść, a nie opowiadanie, jest dobrze. Dużo szczegółów, czego brak w opowieści(w tym są tylko potrzebne informacje), a w powieści można dużo bardziej rozbudować scenę.
Podsumowując, tylko tak dalej. Gratuluje.
Do usłyszenia.
P.S. A gdybyś miał jeszcze jakieś pytania, wiesz gdzie mnie znaleźć.