Muzyka

sobota, stycznia 21, 2012

III - Koniec początku

Mam jakiś taki nastrój, że aż naszła mnie ochota na wsadzenie tu jakichś emo-noci, lol. ._.
To na swój sposób smutne. Ech. Powstrzymam się jeszcze trochę, zobaczę, ile wytrzymam.  No a teraz jazda z tekstem. ._.
~~~~~~~~~~~~~~
Poczułem chłód na skórze. Przede mną stał laptop z czarnym ekranem. Czułem się ociężale. Odsunąłem od siebie klapę i wysunąłem się na zewnątrz, zręcznie przerzucając nogi przez krawędź wanny. Dziwnie łatwe poruszanie się - kolejna zmiana, którą zdążyłem zauważyć. Wziąłem ręcznik z suszarki i zacząłem rozcierać chłodną skórę. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że nic nie będzie już w stanie nadać memu ciału ciepła na stałe. 
Schyliłem się i chwyciłem pustą butelkę taczającą się po podłodze. Potrząsając nią lekko sprawdziłem, czy nie pozostały w niej choćby marne krople płynu. Niestety. Podniosłem stojący w rogu wanny tuż przy ścianie kieliszek i poszedłem odstawić rzeczy do kuchni, ale przypomniałem sobie, że przecież nie ma tu takiego pomieszczenia. 
Zostawiłem je w korytarzu. 
Wróciłem do łazienki i ubrałem się.
Było tak, jak się spodziewałem. 
Po wejściu do pokoju stwierdziłem, że na zewnątrz musiało być jasno. Z tego, co znalazłem w internecie tej nocy, słońce wschodziło o siódmej osiemnaście, a zachodziło o siedemnastej dwadzieścia pięć. Była piętnasta trzydzieści siedem. 
Nie mogłem dłużej wytrzymać i musiałem sprawdzić jedną rzecz. Znalazłem pilot od okien i włączyłem na tryb częściowego zaciemnienia pomieszczenia. W pokoju zaczęło robić się jaśniej, jednak usilnie kierowałem swoje spojrzenie na okna. 
Rozjaśnianie skończyło się. Jedyne, co odnotowałem, to delikatne pieczenie oczu, które po chwili ustało. Kąciki mych ust niemal niezauważalnie uniosły się. Więc jednak.
Dopóki nie poczuję głodu, światło nie może mi wiele zrobić. 
Poszedłem po laptop do łazienki, po czym podłączyłem go do ładowania w sypialni. Leżałem na łóżku wpatrując się bezsensownie w sufit i podpierając głowę ręką. Nie mogłem zostać tu na zawsze. Odizolowany. Samotny. Bez celu. 
Każda sekunda, która przemija, nie nadejdzie już nigdy po raz drugi. To nic, że przede mną było ich nieskończenie wiele. Odczuwałem poczucie winy nie wykorzystując ich należycie. Ruszyłem do schowka i wyjąłem z szafki wszystkie swoje stare ubrania, które przeniosłem do korytarza. Zacząłem przeszukiwać wszystkie meble, wyjmowałem to, co mogło mi się przydać, a nie miałbym na to w najbliższym czasie pieniędzy. Za regałem znalazłem dwie podróżne torby - jedna na kółkach, druga sportowa, na ramię, obie dość pojemne.
Zapakowałem ubrania i niezbędne przedmioty, odłączyłem laptop z gniazdka i wsadziłem go razem z ładowarką w boczną kieszeń torby. Gdy zasunąłem zamek, zostało w niej jeszcze trochę miejsca. Poszedłem do salonu, otworzyłem barek i wyciągnąłem czerwone, wytrawne wino, które wcisnąłem między ubrania. 
Teraz mogłem już iść. Wątpiłem w powrót pięciu istot do tego miejsca. A jeśli chciałyby się ze mną skontaktować lub mnie sprawdzić, myślę, że znalazłyby moją lokację bez większego wysiłku. 
W pełni przygotowany, zarówno fizycznie jak i psychicznie, chwyciłem bagaże w dłonie i szeroko otworzyłem drzwi wejściowe do nieznanego mi jeszcze życia.
Przekroczyłem próg mieszkania o siedemnastej dwadzieścia cztery.
~~~~~~
Znowu mam nadzieję, że nie zwalam zbytnio toku opowiadania. ._.
Dobrej nocy.
~Yukio

3 komentarze:

  1. Wow ... Świetnie piszesz ... TO genialne , nie mogę doczekać się co będzie dalej ... ! Dzięki że jesteś i że tak zajebiście piszesz !

    OdpowiedzUsuń
  2. Shim , wiedziałam że masz talent . >D lolololo

    OdpowiedzUsuń