Muzyka

poniedziałek, stycznia 23, 2012

V - S'il le faut

Znowu czuję zbliżającą się niemiłosiernie pustkę, która wkroczy w me serce. Wywoła ona próżnię, niewrażliwość na uczucia i obojętność na wszystko, dosłownie wszystko. Jak zwykle. I za każdym razem mam nadzieję, że będzie on tym ostatnim. Nienawidzę tego stanu. Ale przynajmniej po nim mogę w pełni poczuć się szczęśliwym człowiekiem. Błędne koło, czyż nie? Smutek, by odczuć radość, szczęście, by móc zaczerpnąć powietrza smakującego rozpaczą i udręką.
De facto, nawet nie zauważamy tego typu zależności. Okrutne.
~~~~~~~~~
W odpowiedzi na pytanie pokazałem jej kartkę, na której zapisany był adres.
Podejrzewałem, że dobrze znała już ten charakter pisma. 
- Rozumiem - w momencie, gdy spojrzała na papier dostrzegłem błysku w jej oku - proszę za mną.
Zdecydowanie się ożywiła, nawet jej ruchy nabrały lekkości. Zacząłem rozmyślać, co mogło być tego powodem, jednak po chwili moją uwagę zwrócił na siebie wystrój pomieszczenia znajdującego się w głębi budynku, do którego wprowadziła mnie kobieta. 
Lakierowana, hebanowa podłoga i pąsowe ściany, dwoje ciemnych drzwi do zamkniętych pomieszczeń oraz prowadzące na piętro schody, zrobione z tego samego drewna, co posadzka, wiszące obrazy w okrągłych ramach w odcieniach kasztanu. Zamiast sufitu dostrzegłem  plafon - z jego środka zwisał świecznik, który pomagał dostrzec oczom niewidzącym w ciemności zarysy postaci na fresku oraz scen i osób przedstawionych na obrazach . Musiałem przyznać, iż był to naprawdę nietypowy wystrój.
Poszedłem za kobietą po schodach. Gdy spojrzałem na poręcz, miałem ochotę dotknąć wyrzeźbionych na niej elementów przypominających pąki kwiatów oraz pędy łodyg różnych roślin, niestety obie ręce miałem zajęte. Na ścianie przy schodach dostrzegłem kandelabry, prawdopodobnie nieużywane przez dłuższy okres czasu. Weszliśmy w długi korytarz. Niezliczona ilość drzwi, gorzej niż w budynku jakiegoś biura. Jedynymi drzwiami przyciągającymi spojrzenie na dłuższą chwilę były te na końcu korytarza - tak bogato zdobione, że śmiało mogę określić je przesadzonymi. 
Dostałem klucze do pokoju numer 57. 
Kobieta stała w miejscu i czekała, aż sam się ruszę. Czułem się nieswojo będąc uważnie przez nią obserwowanym przez całą drogę do odpowiedniego pomieszczenia. Dopiero, gdy zamknąłem za sobą drzwi odczułem pewnego rodzaju ulgę. 
Szafka z drzwiczkami i szufladą, pojedyncze łóżko i mały stolik były całym wyposażeniem pomieszczenia. Żadnych ozdób na ścianach, dywaników, nawet świecy. Nie było tu także okien. 
Która mogła być godzina? Możliwe, że dwudziesta trzecia, podsumowując czas stracony na wypytywaniu losowych ludzi na ulicy o adres. 
Czas w tym budynku zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Wydawało mi się, ze spędziłem tu już jakieś dobre półtorej godziny, ale to przecież niemożliwe. Prawdopodobnie to tylko dziesięć minut. 
Wyjąłem z torby laptop i wcisnąłem przycisk uruchamiania. Nie było tu nawet łazienki, w której mogłem posłuchać uspokajającego szumu lejącej się wody. Poszukałem jakichś ubrań na zmianę i przebrałem się, po czym usiadłem sobie wygodnie na łóżku i rozpocząłem kolejną noc mającą przynieść mi następną dawkę informacji, których tak rozpaczliwie potrzebowałem. Jeśli nie znalazłbym tego, czego szukałem, mój pobyt tutaj byłby czasem całkowicie straconym. A tego nie mógłbym sobie wybaczyć.
~~~~~~~~~
No więc.
Jakoś tak wszystko na dziś. ._. 
Bardziej opisowo i w ogóle. 
Jeny, to już zaczęło mnie pochłaniać.  ; ^ ; Idiotyczne poczucie nicości.
Ach, walić to. Trzymajcie się i nie zapomnijcie o umyciu ząbków. ; ^ ; (tak jakoś mnie naszło '^' )
Dobrej nocy. W sumie to już prawie ranek, ale mniejsza z tym.
~Yukio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz