Muzyka

sobota, lutego 25, 2012

VII - Ustatkowanie

Hisashiburi~
Trochę mnie nie było. 
Aczkolwiek warto było się poświęcić i zrezygnować trochę z komputera i zainteresowań, a poświęcić czas na naukę. o-o
Przez następne 2-3 miesiące sytuacja zapewne zbytnio się nie zmieni, więc uprzedzam, iż notki będą pojawiać się mniej więcej co dwa tygodnie. ;_;
Trochę mi brakuje tego pisania, więc już zaczynam. *^*
~~~~~~~~~~~~~~
Słońce mnie nie raziło. Cudowne uczucie. 
Podpytałem się ludzi o drogę do kiosku, w którym mógłbym kupić mapę. Dzięki niej udało mi się znaleźć punkt agenta nieruchomości, gdzie wynająłem małe mieszkanie (naprawdę bardzo ciasne). Pewnie dlatego nikt go nie chciał.
Ale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. 
Teraz zostało mi tylko znaleźć jakąś pracę. Pochodziłem po sklepikach i restauracjach w pobliżu mojego nowego miejsca zamieszkania, jednak wszystko na nic.
Zostało mi tylko parę lokali do sprawdzenia, jeśli z tymi też by nie wyszło, byłoby dość ciężko. 
Wszedłem do niewyróżniającej się niczym z zewnątrz kawiarni. Ale zaraz po przekroczeniu progu owionął mnie delikatny i słodki zapach. Panujący w środku półmrok, świece na stolikach i piękne oraz wygodne krzesła z podłokietnikami lub dwuosobowe kanapy obite materiałem z motywem kwiatów w pastelowych kolorach budowały tak ciepłą atmosferę, iż od razu zapragnąłem zostać tam na dłużej. 
Postanowiłem się nie spieszyć i usiadłem na krześle. Gdy przyszła kelnerka spytałem się o pracę w tym miejscu na tyle, ile było to możliwe. Później zaprowadziła mnie do właściciela, który powiedział mi to, co chciałem wiedzieć i zaproponował mi, bym przyszedł następnego dnia na "przetestowanie". 
Wypadłem dobrze. Starałem się ukazać przeciętnym pracownikiem o wysokich możliwościach rozwoju, którego mógłby ukształtować tak, jak tylko zapragnie.
Na razie stałem sobie na zapleczu, miałem pomagać w rozładunku towarów, czasem przy myciu naczyń. Byłem do czegoś potrzebny, mimo tego, iż była to niewielka pomoc.
Od dawna nie czułem się tak dobrze. Nie byłem całkowicie bezużyteczny, mogłem się do czegoś przydać, komuś w jakimś stopniu mogłoby zacząć zależeć, nawet nie na mnie samym, ale mojej obecności czy też czynnościach wliczanych w zakres moich obowiązków.
Chciałem czuć się w jakikolwiek sposób obecnym w czyichś myślach. Nie robiło mi żadnej różnicy to, czy dotyczyły one tylko i wyłącznie mojego charakteru, czy tego, że wyręczałem kogoś w jego obowiązkach.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, jak rozpaczliwie starałem się poczuć bliskość. Albo chociaż samo złudzenie bliskości.
Jakiejkolwiek. 
~~~~~~~~~~~
Zawodzę się. I ogólnie mam gorszy okres. 
Nie ma to jak dostać ataku paniki przy rodzicach podczas kulturalnej wymiany zdań o szkole.
Trzymajcie się lepiej ode mnie, tego Wam życzę.
~Yukio

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz