Muzyka

czwartek, marca 01, 2012

Endings Without Stories - ~Powrócił

Tym razem po polsku, nie chce mi się tego wszystkiego tłumaczyć, przynajmniej nie o tej porze. Pisane dzisiaj na zastępstwie. Uchodzę w klasie za emo, lolol.  
Jedyne, na co mam teraz ochotę, to się w kogoś porządnie wtulić. Jednak wiem, że to niemożliwe. 
I wciąż cholernie się boję.
Ale odbiegam od tematu. Proszę:
~~~~~~~~~~~~~~~~
Powrócił.
To nic, że tylko na moment. Dla wszystkich ludzi dookoła liczyła się każda chwila, w której mogli nawiązać z nim kontakt.
Popatrzył na ścianę zastanawiając się co tu robi. Pamiętał ostatnie dni jak przez mgłę. Próbował przypomnieć sobie więcej szczegółów, jednak jego myśli wciąż wracały do Lady Nothingness, Sir Glove'a i Pana Fretki. 
Dni spędzone razem z nimi w Krainie Herbaty, codzienna 5 o'clock, wspólne rozmowy i wyżalanie się nawzajem. Chciał tam wrócić, ale do pokoju, w którym przebywał weszła dziwnie ubrana, starsza kobieta. Miała spodnie z jeansu i letnią koszulę. Jej siwe włosy były związane z tyłu głowy za pomocą rozciągliwej gumki.
 -Synku, kochanie, jesteś tu?
Spojrzał na nią pozbawionym wyrazu wzrokiem. Czego od niego chciała? Dlaczego musiała zakłócać jego spokój? Podparł się na łokciach i zmienił pozycję na siedzącą. Nieświadomie podciągnął kolana do brody i usiadł w kucki.
 -Gdzie byłeś tym razem? Wiesz, że jeśli tylko chcesz możesz się odezwać - głos kobiety załamał się - proszę... Ten jeden raz...
Nie odezwał się. Nie miał na to ochoty i nie widział ku temu żadnego powodu. Przeniósł wzrok na białą ścianę naprzeciw.
Kobieta znów zaczęła coś mówić, ale jej głos znikał, brzmiał tak, jakby dochodził zza grubej szyby. Ściana zmieniła barwę i stała się ciemnofioletowa, po czym odjechała od chłopca tworząc w pozostawionym za sobą korytarzu przestrzeń wypełniającą się najrozmaitszymi przedmiotami. 
Świecznik unoszący się w powietrzu rozświetlał fioletową ciemność roztaczającą się wokół chłopca. Wstał i przeszedł po czarno-białej podłodze obok lewitującego krzesła i krzywego kredensu, minął obraz hrabiego.
Spojrzał w prawo. Tak, to tutaj.
Samotny pagórek utworzony z kafelków podłogi był tam, gdzie zwykle. Obszedł go i oparł rękę na krawędzi szczeliny prowadzącej do upragnionego celu.
Miał dość dziwnej kobiety, jej monologów o powrotach, miłości i tęsknocie. Było w niej zbyt wiele cierpienia. Nie chciał, by przelało się ono i na niego. 
Ale to już koniec. Przecież nie musi teraz do niej wracać.
Schylił się i zniknął w gęstej ciemności szczeliny.
Powrócił.
~~~~~~
Tym razem to także już wszystko.
Pustka. Cholerna pustka. 
Chcę móc zadzwonić do kogoś o północy i życzyć miłych snów. 
Niby "chcieć, to móc", ale jeżeli chce się czegoś samemu, to nic z tego nie wyjdzie. 
Chęci zawsze muszą być z obu stron.
Dobrej nocy chociaż Wam
~Yukio